W tym odcinku możemy spojrzeć na detektyw Debre Morgan z zupełnie innej strony i zobaczyć ją podczas jej pierwszego dnia w nowej pracy! Okazuje się, że cała wizualna metamorfoza spowodowana awansem to po prostu nałożenie kurtki na jej dotychczasowe ubranie.
Po
znalezieniu martwej dziewczyny, która pracowała na ulicy, ruszamy z
Deb nie na miejsce zbrodni jak z początku chciała to zrobić nowa
pani porucznik lecz do jej nowego miejsca pracy – biura. Jeśli
myślicie, że pierwszego dnia wszystko pójdzie jak po maśle i nie
będzie żadnych dramatów, to nie znacie Deb zbyt dobrze. Wiadomo,
że podołanie wszystkim obowiązkom w nowej pracy musi być trudne
dla większości ludzi, ale dla Deb, która nigdy do końca nie
przejmowała się tym co dzieje się w Miami Metro? Już od samego
początku czuje nad sobą presję ze strony LaGuerty, która próbuje
nią sterować dają chociażby dobre rady odnośnie tego, kogo
powinna wybrać na swoje stare stanowisko. A do tego Quinn jest już
z inną dziewczyną, a przecież dopiero co ze sobą zerwali. Ciężki
dzień, ale mimo to Deb sobie radzi – rozmawia się z Quinnem i
wybiera własnego kandydata na swoje stare miejsce. Dzięki jej
decyzji w serialu pojawia się nowa postać podobna do Doakesa.
Travis
stara się by jego mentor był zadowolony. On i Gellar przygotowują
nowe atrakcje w mieście, które zapewne sprawią, że następne
zadania i decyzje do podjęcia przez Deb jako porucznik będą dla
niej jeszcze trudniejsze. Facet, którego
Travis zaatakował kamieniem na końcu ostatniego odcinek jest żywy
i przetrzymywany w opuszczonym kościele, gdzie nasz religijny duet
ma swoją siedzibę. Dotychczas nigdy tak naprawdę nie mieliśmy
żadnego potwierdzenia czy ich ofiary są przypadkowe, czy nie, ale
fakt, że Travis znał imię ofiary i oskarżał porwanego biegacza o
popełnienie grzechów, pokazuje nam, że te ataki są przeprowadzane
z premedytacją.
Tym
razem moją uwagę zwróciła na siebie stażystka Masuki – Ryan,
która zdołała przekonać Vinca do przyniesienia i pokazania
dowodów ze sprawy Ice Track Killera. Jej fascynacja tą sprawą
zupełnie zbiła mnie z tropu. Zdecydowanie jej umawianie się z
Vincem ma jakieś ukryte, drugie dno. A w dodatku jak dla mnie to ona
ma coś takiego, dziwnego ''psychicznego'' w wyglądzie I jeszcze na
koniec ta kradzież protezy z pomalowanymi paznokciami. Ciekawe dokąd
zaprowadzi nas ta jej fascynacja Ice Track Killerem? Czyżby miała
odkryć powiązanie Dextera z Rudym Cooperem?
Wracając do osoby Dextera, w jego
życiu pojawia się ''idol'' sprzed lat, Zębowa Wróżka – seryjny
morderca Walter Kenney. Lecz ten wyidealizowany obraz z głowy
Dextera ni jak ma się do rzeczywistości. Kenney to obleśny,
zgorzkniały starzec, przez nikogo nie lubiany, a do tego jak się
okazało jego spektakularne mordy były przypadkami spowodowanymi
zbyt częstym zaglądaniem do kieliszka. Chwilą wielkiego
zaskoczenia i zdziwienia był dla mnie moment kiedy to Dexter
przyjechał odwieść zagubionego Kenneya do domu opieki, a ten
wyciągnął pistolet i przyznał się, że go rozszyfrował, iż
jest z policji. Jak jeszcze sam nie wiedział nie rozszyfrował do
końca, całą prawdę o Dexterze poznał na swoim fotelu tuż przed
śmiercią. Walter swoją postawą i tym, że również miał syna
wywarła na Dexterze dość silną emocjonalną reakcję, gdyż zdał
on sobie sprawę, że pewnego dnia Harrison może dowiedział się o
nim po jego śmierci. Podczas dołączania nowego szkiełka
przez nieuwagę w zamyśleniu strąca pudełko ze swoimi trofeami,
nie wie gdzie która próbka ma teraz być ani ''kto jest kim''.
Porządek kolekcji został zaburzony. Scena ta w pewien sposób może
oddawać obecną sytuację życiową, w której się znajduje –
jego pogląd na świat jest zaburzany przez religię i to co chce
przekazać Harrisonowi.
Wreszcie
na sam koniec odcinka mamy świetną scenę finałową, a zarazem
gwarancję świetnego początku następnego epizodu. Jakby to ujęła
Deb – What the fuck!? Dowiadujemy się po co profesorowi Gellarowi
i Travisowi były potrzebne manekiny, ''zdobycz'' z ubiegłego
tygodnia oraz koń (a właściwie cztery), którego widzieliśmy
podczas nieudanej próby ucieczki ich więźnia. Stworzyli oni
Czterech Jeźdźców (Apokalipsy) pół
manekinów, pół zombie
– znowu mamy bardzo wyraźne nawiązanie do Biblii, w
szczególności do Apokalipsy Św. Jana – na czterech
koniach z symbolami Alfa i Omega wymalowanymi na ich czołach,
galopujących przez centrum Miami.
Zastanawiające jest to jak tego dokonali w biały dzień, w centrum
miasta? Trochę to naciągane, ale przecież mamy do czynienia z
serialową fikcją. Ujęć jeźdźców nie było zbyt dużo i były
one bardzo szybkie, mimo to nadal były bardzo efektowne. Niektórzy
na pierwszy rzut oka mogli odnieść wrażenie, że jest ich tylko
dwóch (do grona tych osób zaliczam się i ja) lecz tak naprawdę
było ich czterech. Na potwierdzenie zdjęcia czterech rumaków:
Czterej
Jeźdźcy Apokalipsy to postacie z jedynej proroczej księgi Nowego
Testamentu – Apokalipsy Św. Jana, mające wyruszyć na koniach
przed Sądem Ostatecznym. Zgodnie z tradycją imiona
czterech jeźdźców to: 1. Wojna, 2. Zwycięzca/Zaraza (zależnie od
interpretacji), 3. Głód i 4. Śmierć. Według innej
interpretacji pierwszy jeździec to Jezus Chrystus, a pozostali
symbolizują nieszczęścia w dniach końca: wojnę, głód i
przedwczesną śmierć. Barwy koni są kolejno symbolami - biel to
Zaraza, czerń to Głód, czerwony to Wojna, zaś na trupio - bladym
koniu jedzie Śmierć (barwą tym najprawdopodobniej odpowiadają
również kolory farb, którymi na łbach koni zostały wymalowane
znaki Α
i Ω). Symbol
jeźdźca oznacza, że ma on dotrzeć ze swoją "misją" do
każdego zakątka naszego globu, okrążyć go i zasiać zło, zadać
ból, cierpienie i śmierć.
„I ujrzałem: gdy Baranek otworzył pierwszą z siedmiu pieczęci, usłyszałem pierwsze z czterech Zwierząt mówiące jakby głosem gromu: Przyjdź!. I ujrzałem: Oto biały koń, a siedzący na nim miał łuk. I dano mu wieniec, i wyruszył jako zwycięzca, by [jeszcze] zwyciężać.”
Bardziej skrajne ruchy religijne
przyjmują, że jeźdźcem tym jest Jezus Chrystus. Nic bardziej
mylnego, gdyż On, przedstawiany jest jako Baranek, a nie jeździec,
i to On zrywa pieczęcie, które wyznaczają nowe etapy na ziemi (7
symbolicznych pieczęci, to 7 ważnych etapów - zerwanie pierwszej
pieczęci rozpoczyna czasy ostateczne, zaś siódma pieczęć kończy
okres prześladowania wiernych Chrystusa i rozpoczyna 1000 letnie
królestwo Jezusa Chrystusa). Biały koń w symbolice biblijnej
oznacza wojnę. Pierwszy jeździec apokalipsy powiązany jest z
religią. Przedstawiony jest przez proroka w złym świetle, jako
znak nastania czasów ostatecznych i zaliczany do jeźdźców, którzy
zwiastują wiele zła i cierpień. Trudno tu o racjonalną
interpretację. Być może słowa: "wyruszył jako zwycięzca,
by [jeszcze] zwyciężać" zapowiadają głoszenie ewangelii
innej niż ta, którą głosili apostołowie - całkowicie zgubnej i
zwiastującej nową, ogólnoświatową religię, albo też
rozpoczęcie wojny religijnej.
„A gdy otworzył pieczęć drugą, usłyszałem drugie Zwierzę mówiące: Przyjdź! I wyszedł inny koń barwy ognia, a siedzącemu na nim dano odebrać ziemi pokój, by się wzajemnie ludzie zabijali - i dano mu wielki miecz.”
Kolejnym etapem czasów
ostatecznych będą nieustające konflikty i wojny, a wielki miecz
jeźdźca wskazuje, że będą to długotrwałe i wyniszczające
ludzkość działania.
„A gdy otworzył pieczęć trzecią, usłyszałem trzecie Zwierzę mówiące: Przyjdź! I ujrzałem: A oto czarny koń, a siedzący na nim miał w ręce wagę. I usłyszałem jakby głos w pośrodku czterech Zwierząt, mówiący: Kwarta pszenicy za denara i trzy kwarty jęczmienia za denara, a nie krzywdź oliwy i wina!”
Co do trzeciego jeźdźca nie ma
wątpliwości. Nastąpi głód jakiego nie było od założenia
świata, głód tak wielki, że pokarmem człowieka stanie się kora
z drzew. Każda wojna bowiem przynosi nie tylko ofiary w ludziach,
ale również niedobory żywności.
„A gdy otworzył pieczęć czwartą, usłyszałem głos czwartego Zwierzęcia mówiącego: Przyjdź! I ujrzałem: Oto koń trupio blady, a imię siedzącego na nim Śmierć, i Otchłań mu towarzyszyła. I dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, by zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez dzikie zwierzęta.”
Czwarty jeździec przynosi
największe zniszczenia oraz śmierć i jest odzwierciedleniem
pozostałych trzech jeźdźców. Tylko on został wymieniony z
imienia. Zwiastuje największe okrucieństwa i niezliczone ofiary w
ludziach. Niewątpliwie jeździec ten to przyszłe królestwo,
któremu poddana będzie czwarta część ziemi.
Nie wiem jak Wy, ale ja osobiście nie mogę się
już doczekać co zobaczymy w przyszłym tygodniu! I właśnie dla
takich jak ja zwiastun nadchodzącego odcinka:


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz